19.02.2015

Rozdział 3: Pomysł

   -Witam was na zajęciach muzycznych, które będą opierały się głównie na instrumencie strunowym szarpanym, czyli gitarze- mężczyzna przywitał się z młodzieżą.- Jestem Edward Simon i będę prowadził te lekcje. Mam nadzieję, że się nie tyle co dogadamy, a nawet polubimy- przedstawił się i uśmiechnął.
   Yvette w tym samym czasie wywróciła oczami na uprzejmość nauczyciela, wywołując chichot osób, które zdołały to zobaczyć.
   -Cisza- powiedział stanowczo pan Simon, przyglądając się klasie.-Chcę żeby moje zajęcia były prowadzone w miłej atmosferze. Dlatego siedzimy w kółku na tym dywanie. Teraz każdy z nas coś o sobie powie- dodał.-Może zaczniemy od ciebie- wskazał na blondyna z kolczykiem w wardze.
   -Więc nazywam się Eliot i mam dwadzieścia jeden lat. Odkąd pamiętam interesuję się muzyką. Na gitarze gram od ósmego roku życia. Od czasu, do czasu lubię też pośpiewać. Moim ulubionym rodzajem muzyki jest rock, funk-pop i tym podobne- chłopak zakończył swoją wypowiedź.
   -Dobrze, teraz wybierz osobę, żeby opowiedziała coś o sobie- zwrócił się do niego trzydziestoparoletni mężczyzna.
   Eliot od razu wiedział kogo wybrać.
   -Yvette- powiedział szybko. Od początku miał ją na oku.  Dziewczynie natychmiast rozszerzyły się oczy.
   -Ja?- dziewczyna wskazała palcem na siebie.
   -A jest tutaj jakaś inna Yvette?- nauczyciel spojrzał na dziewczynę.
   -Nie jesteśmy na 'Ty'- dziewczyna zmrużyła oczy.
    -Proszę zwracać się z szacunkiem do starszych- powiedział surowo Edward.
    -A skąd może pan wiedzieć, że jestem młodsza? Może jestem długowiecznym wampirem?- uniosła brew do góry.
    -To jest bardzo możliwe- powiedział ktoś z klasy, wywołując śmiech towarzyszy i chytry uśmiech Yvette, skierowany w stronę nauczyciela.
    -Dobrze, więc opowiedziałaby pani  coś o sobie?- pan Simon skapitulował.
    -Nie- dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
    -Musi pani o sobie coś powiedzieć- nauczyciel uśmiechnął się sztucznie.
    -Skoro pan tak ładnie prosi- powiedziała słodkim tonem głosu. Ignorując cichy śmiech w klasie zaczęła mówić:
    -Mam na imię Yvette, mam dziewiętnaście lat. Gram na gitarze od siódmego roku życia. Wraz z moimi przyjaciółmi mam zespół 'Good to be Bad'. A propos, występujemy dzisiaj w klubie 'Light'- brunetka zrobiła minę jak kobiety z reklam i mrugnęła okiem. W klasie znów rozszedł się śmiech.
    -A ta nazwa skąd się wzięła?- nauczyciel zapytał nastolatki.
    -Niech pan nie żartuje, że się jeszcze nie domyślił- Yvette parsknęła śmiechem.
    -Racja- mruknął Edward, a klasa zaniosła się tłumionym chichotem.
    Kiedy lekcja dobiegła końca brunetka zabrała swoją torbę i sprawdziła, czy nie ma wiadomości od znajomych. Na razie nie otrzymała żadnej, więc powolnym krokiem ruszyła w stronę sali, w której będzie mieć następną lekcję.
   -Yvette, zaczekaj!- usłyszała za sobą męski głos. Przystanęła i poczekała aż nieznajomy pojawił się koło niej.
   -Och, to ty- westchnęła i wywróciła oczami na widok blondyna.- Co chcesz?- zapytała prosto z mostu.
   -Od razu muszę czegoś chcieć?- uniósł brew do góry i uśmiechnął się.
   -Tak, inaczej byś mnie nie wołał- uśmiechnęła się sztucznie.-Więc..?- pogoniła go, kiedy nie odpowiadał.
   -Chciałem po prostu cię bliżej poznać- odpowiedział.- Może dasz się zaprosić na jakieś spotkanie?- spojrzał na nią uwodzicielskim wzrokiem błękitnych oczu.
   -Rozczaruję cię, ale nie- odparła surowo.
   -Nie daj się prosić- upierał się.
   -Powiedziałam nie- warknęła.- Wybacz, ale muszę już iść- powiedziała, widząc Briana i Chrisa. Odeszła od chłopaka nie czekając na jego odpowiedź. Szczerze miała ją gdzieś.
   -Witaj skarbie- Brian objął ją ramieniem, a dziewczyna tylko mruknęła coś pod nosem.
   -Co ty taka nie w sosie?- zapytał Chris.
   -Przez tego tam- kiwnęła głową w stronę Eliota stojącego pod oknem z kolegami.- Uczepił się mnie, jak rzep psiego ogona- warknęła z niechęcią.
   -Nie przejmuj się nim- brunet potarł ramię przyjaciółki swoją dłonią.
   -On mnie po prostu zdenerwował- przymrużyła oczy.- A gdzie Philip i Lana?- zapytała.
   -Philip wysłał nam SMS'a, że widział Lanę bardzo zdenerwowaną i idzie sprawdzić o co chodzi- odpowiedział blondyn.

   Chłodny wiatr, który był dość codziennym zjawiskiem w Londynie stał się irytujący za każdym razem kiedy muskał jej skórę. Ciepłe promienie słoneczne stały się obojętne i zbyt obfite. Rzadko spotykane, prawie bezchmurne i błękitne niebo jest teraz dokuczliwe jak nigdy dotąd. Nawet szary chodnik pod nogami wydawał się zbyt rażący swoim szarym odcieniem. Dziewczyna usiadła na najbliższej ławce i zamknęła oczy. Wzięła głęboki wdech i wydech, próbując się uspokoić. W nozdrzach poczuła znajomy zapach i ciepło od ciała, które ją do siebie przyciągnęło. Ramię oplotło jej talię, a ona wciąż nie otwierając oczu położyła głowę na ramieniu towarzysza. Zaciągnęła się zapachem męskich perfum, które dobrze znała. Jej mięśnie automatycznie się poluźniły. Otworzyła oczy, a świat wydawał się już mniej irytujący.
   -Co się stało?- usłyszała spokojny głos. Westchnęła nie chcąc jeszcze odpowiadać.
   -Może to się wydać głupie- zaczęła po chwili.- Ale mam śpiewać na balu- mruknęła z niechęcią.
   -To chyba dobrze?- spojrzał na nią. Dziewczyna wzięła głowę z ramienia chłopaka i spojrzała na niego.
   -Raczej nie- odparła twardo wciąż mu się przyglądając.- Dobrze wiesz, że nie umiem śpiewać- dodała, widząc jego brak przekonania. Jego ręka, która przed chwilą oplatała jej talię wylądowała na jej udzie. Chłopak najpierw uśmiechnął się, a później zaczął się śmiać pod nosem.
   -Co w tym takiego śmiesznego?- Lana wydęła wargę i odsunęła się od przyjaciela.
   -To, że chyba sobie ze mnie żartujesz- szatyn przestał się śmiać, ale szeroki i wspaniały uśmiech nie schodził z jego twarzy.
   -Mianowicie?- dziewczyna uniosła brew do góry.
   -Śpiewasz pięknie i nie próbuj mi wmawiać, że jest inaczej- spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem.
   -Ale jak po jednej, głupiej piosence można wywnioskować, że mam zaśpiewać na balu?!- uniosła się.
   -Oj, siedź już cicho- Philip złapał ją za dłoń.
   -Ja nie dam rady- dziewczyna westchnęła i zaczęła bawić się jego dłonią oraz palcami.- Moim żywiołem na scenie jest  gitara basowa, a nie wokal. To twoja rola- mruknęła ostatnie zdanie.
   -Nie martw się, jak chcesz mogę ci pomóc- powiedział zupełnie poważnie.
   -Dziękuję!- Lana przytuliła się do przyjaciela.

   W pomieszczeniu panowała cisza. Piątka przyjaciół wyjątkowo siedziała cicho. Każdy był pogrążony we własnych myślach. Laynaia leżała z głową na udach Chrisa na kanapie. Yvette siedziała na dywanie, oparta plecami o kanapę. Pod jej ugiętymi kolanami znajdowały się plecy Briana, który leżał na brzuchu i tępo wpatrywał się w swoją komórkę. Philip tymczasem wylegiwał się na fotelu z nogami na oparciu i głową skierowaną ku dołowi. Siedzieli tak od końca swojej ostatniej próby przed wieczornym występem. Od tamtego czasu minęło prawie pół godziny.
   -Strasznie tu nudno- ciszę przerwał Brian.
   -Wpadłam na pewien pomysł- zaczęła Lana, podnosząc się. Przyjaciele posłali jej spojrzenie, że może kontynuować.- Kupmy sobie zwierzątko!- uśmiechnęła się, zadowolona ze swojego pomysłu.

__________________________________________
Oto krótki rozdział, który jak widać był mozolnie pisany :/
Przepraszam za takie opóźnienia, ale szybkość dodawania rozdziałów
zależy od wolnego laptopa i komputera. Na telefonie staram się pisać jak
najwięcej, ale wiadomo, że lepiej takie sprawy załatwia się na laptopie :)
Następny rozdział nie wiem kiedy się pojawi, ale mam nadzieję,
że będziecie czekać C:
 

3.02.2015

Rozdział 2: Sprawy pierwszego występu

   -Mam dobrą wiadomość!- do salonu weszła Laynaia.
   -Nie musisz krzyczeć- Philip pojawił się za nią i zwrócił jej uwagę.
   -Zamknij się- dziewczyna spojrzała na niego przymrużonymi oczami i uderzyła go z pięści w ramię. Chłopak złapał się za miejsce, w które Lana uderzyła udając, że to go boli. Zdenerwował tym bardziej dziewczynę, która tym razem się na niego rzuciła.
   -Złaź ze mnie!- krzyknął przerażony, nosząc przyjaciółkę na plecach.
   -Nie musisz krzyczeć- przedrzeźniała go z uśmiechem.
   -Dzieciarnia!- Yvette krzykiem przerwała bitwę Ronney'a i Giergow.- Mówiłaś, że masz dla nas dobre wieści- zwróciła się do Lany. Szatynka zeszła z pleców przyjaciela i stanęła obok niego.
   -Tak, mam dobre wieści- uśmiechnęła się.
   -Mamy- poprawił szatyn, patrząc na Laynaię. Przyjaciółka warknęła pod nosem i już chciała mu coś zrobić, ale Chris złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie.
   -Nawet o tym nie myśl- powiedział blondyn.
   -Uratowałeś mi życie- powiedział Philip do przyjaciela z wdzięcznością.
   -Będzie czas kiedy nikogo nie będzie w pobliżu i nikt ci nie pomoże, a nawet nie usłyszy twojego krzyku- syknęła Lana. Szatynowi natychmiast zrzedła mina, a pomieszczenie przeszył śmiech zespołu.
   -Dobra koniec tego cyrku- zaśmiał się Brian.- Więc co to za wieści?
   -Załatwiłam nam występ w klubie 'Light'- odpowiedziała zadowolona dziewczyna, uwalniając się z uścisku Chrisa.
   -Załatwiliśmy- poprawił ją Philip.
   -Tylko jeszcze dziś wieczorem pójdę porozmawiać z pracownicami żeby omówić szczegóły- dodała pomijając uwagę przyjaciela mimo uszu.
   -Pójdziemy- Rooney znów się wtrącił.
   -Trzymajcie mnie bo nie wytrzymam!- wybuchnęła Lana i rzuciła się w stronę szatyna. Tym razem nikt jej nie zatrzymał. Oboje zniknęli gdzieś w głębi domu.
   -Ałaaa!- trójka przyjaciół usłyszała krzyk Philipa, który zawiadamiał, że potrzebuje pomocy. Nie chcąc tracić lidera zespołu pobiegli w stronę, w którą wcześniej biegła basistka i wokalista.

   -Vanesso!- szef zawołał jedną ze swoich pracownic.
   -Słucham?- blondynka podeszła do mężczyzny, poprawiając fartuch.
   -Dzisiaj wieczorem przyjdzie tutaj zespół, który u nas jutro wystąpi. Chciałbym żebyś omówiła z nimi szczegóły, dobrze?- spojrzał na dziewczynę.
   -Oczywiście- panna Bunderson uśmiechnęła się.- Mogę już iść pracować?- zapytała.
   -Pewnie- siwiejący mężczyzna uśmiechnął się. Dziewczyna wróciła do głównej sali.
   -Po co wołał cię szef?- zapytała Alyson, jedna z kelnerek.
   -Wieczorem przyjdzie nowy zespół żeby omówić szczegóły ich jutrzejszego występu tutaj. Mówił, że mam się tym zająć- odpowiedziała, wycierając kieliszki ściereczką.
   -Cześć Vaness!- do baru podeszła Martha.
   -Hej- jej przyjaciółka się do niej uśmiechnęła.
   -Pójdziemy dzisiaj gdzieś?- szatynka zapytała, przyglądając się ruchom dziewczyny za ladą.
   -Dzisiaj nie dam rady- westchnęła Bunderson.- Dostałam dodatkową pracę. Mam załatwić sprawy z zespołem, który jutro u nas wystąpi.
   -To szkoda- jęknęła przyjaciółka.- Ale wiesz co? Mogę ci pomóc- zaoferowała.
   -Na prawdę?
   -Tak, ty mi ostatnio pomogłaś z lekcjami- uśmiechnęła się.
   -Dzięki- Vanessa uśmiechnęła się serdecznie do przyjaciółki.

   -MY IDZIEMY NA DESKOROLKI!- Lana krzyknęła ile miała sił w płucach.
   -Nie drzyj się!- skarcił ją Brian.- Stoimy obok- dodał.
   -Marudzisz!- dziewczyna machnęła na niego ręką.
   -Później ja i Laynaia idziemy załatwić tą sprawę w kwestii występu- dodał Philip.
   -Nie mów na mnie pełnym imieniem- warknęła dziewczyna.
   -Dobra, dobra. Idźcie już- Yvette zaczęła wyganiać trójkę przyjaciół z domu.
   -Tylko jak już wszystko załatwicie wracajcie jak najszybciej. Trzeba jeszcze próbę zrobić- dodał Someo i zamknął za nimi drzwi.
   -Jak miło- powiedział Chris.- Więc chodźmy!- wykrzyknął unosząc deskorolkę w górę.
   -Zamknij twarz- mruknęła szatynka i ruszyła wolnym krokiem.- Kto ostatni stawia pizze!- krzyknęła nagle i z rozpędu weszła na deskorolkę.
    Po kilku minutach Lana siedziała ławce przed skateparkiem, czekając na przyjaciół.
   -Nareszcie!- zaśmiała się czując jak ktoś siada obok niej.
   -Nie wiedziałem, że taka piękność na mnie czeka- usłyszała nieznajomy głos i odwróciła się. Zobaczyła przystojnego szatyna o głębokich, niebieskich oczach.
   -Taylor- przedstawił się i wyciągnął rękę w jej kierunku, posyłając jej urocze spojrzenie.
   -Lana- odwzajemniła gest i uścisnęła jego dłoń.
   -Tu jesteś!- usłyszała za plecami głos przyjaciela. Chris do niej podszedł i próbował zrównać oddech.
   -A gdzie ta ciamajda?- zapytała blondyna.
   -Tylko nie ciamajda!- oburzył się Philip wychodząc zza rogu.
   -Taylor, oto moi ułomni przyjaciele- dziewczyna wskazała na dwójkę zmęczonych chłopaków.- Ułomni przyjaciele, to jest Taylor- tym razem wskazała na nowopoznanego szatyna.
   -Chris- blondyn przedstawił się i uścisnął rękę błękitnookiemu.
   -Philip- zniesmaczony szatyn kiwnął w stronę nieznajomego.
   -My właśnie idziemy do skateparku, idziesz z nami?- zapytała Lana.
   -Nie, musze już iść, ale chętnie wyskoczyłbym gdzieś z tobą- uśmiechnął się uroczo do dziewczyny.
   -Zapisać ci mój numer?- zapytała.
   -To będzie zaszczyt- Taylor uśmiechnął się uroczo  i podał dziewczynie swój telefon. Szatynka zapisała numer i oddała mu jego własność.- Dzięki.
   -Nie ma za co. To do zobaczenia?
   -Z pewnością- chłopak puścił Lanie oczko i odszedł, żegnając się z chłopakami kiwnięciem głowy. Chris mu odpowiedział cichym 'Cześć', a Philip stał z założonymi rękoma na klatce piersiowej i przyglądał się odchodzącemu chłopakowi.
   -Nie podoba mi się ten chłopak- stwierdził Rooney.

   -Cześć, jestem Vanessa- blondynka podeszła do dwójki przyjaciół.
   -Cześć, ja jestem Philip, a to Lana- wskazał na dziewczynę, którą obejmował aktualnie ramieniem.- Przyszliśmy omówić szczegóły naszego jutrzejszego występu- dodał szatyn.
   -Tak, wiem. Ja jestem za to odpowiedzialna- uśmiechnęła się Vaness.- Chodźcie, może usiądziemy przy barze- zaproponowała. Przyjaciele ruszyli za nią i usadowili się przed ladą. Blondynka usiadła naprzeciwko nich za barem.
   -Cześć Philip- obok Bunderson pojawiła się Martha.
   -Hej- mruknął chłopak i kiwnął w jej kierunku głową.
   -Może wyskoczylibyśmy gdzieś dzisiaj?- Martha stawiała na swoim, znów ignorując jego towarzyszkę.
   -Wybacz, ale jestem tutaj w kwestiach zawodowych- uśmiechnął się na odczepne do dziewczyny. Szatynka zrezygnowała i mierząc Lanę morderczym spojrzeniem odeszła.
   -Przepraszam was za nią- odezwała się Vanessa.- Zaproponowała mi swoją pomoc i się zgodziłam- dodała.
   -Nic się nie stało- odparła Lana z pobłażliwym uśmiechem.
   -Więc może wrócimy do obowiązków?- Philip uniósł brew do góry, patrząc na swoje towarzyszki.

   Piątka przyjaciół idzie już trzeci dzień do nowej szkoły. Pierwszą lekcję każdy ma inną.
   -Gdzie macie?- Chris zapytał reszty, patrząc na swój plan.- Ja mam w 102, angielski.
   -Ja mam w 201, muzyczne wokal- odpowiedziała Lana.
   -Ja w 13, artystyczne - westchnął Philip.
   -Ja mam na drugim końcu korytarza, w 29 muzyczne gitara- odpowiedziała Yvette.
   -300, jest w ogóle taka sala?- wzburzył się Brian.- Do tego jeszcze matematyka!
   -Dobra lepiej się już zbierajmy bo nie zdążymy na lekcje- powiedziała brunetka.

   Philip idzie w stronę sali 144 gdzie ma odbyć się następna lekcja, tym razem cała ich piątka ma tą samą. Niecałe trzy metry przed schodami zostaje zatrzymany przez znajomą dziewczynę.
   -Cześć- szatynka przywitała się z chłopakiem uśmiechem.
   -Em, cześć- opowiedział Philip.
   -Słyszałam, że będziecie dzisiaj grali w klubie, w którym pracuje moja przyjaciółka- zagadnęła.- Może wybralibyśmy się tam razem?- zapytała przygryzając wargę.
   -Wybacz, ale nie mogę- uśmiechnął się.
   -To może po koncercie?- dziewczyna nie dawała za wygraną.- Może zapiszę ci swój numer?- zaproponowała. Chłopak jednak jej nie słuchał, ponieważ ponad jej ramieniem zobaczył wściekłą Lanę, zbiegającą po schodach.
   -Przepraszam, pogadamy później- zbył Marthę i ominął ją. Pobiegnął za przyjaciółką nawoływując ją.

____________________________________________

Długo zwlekałam z nowym rozdziałem, ale w końcu go dodałam :)
Mam nadzieję, że się Wam spodoba i zostaniecie ze mną do końca.
Zauważyłam, że bardzo dużo jest tutaj dialogów.
 Postanowiłam trochę nad tym popracować i postarać się o większą ilość opisów.
Także, do następnego! :)

23.01.2015

Rozdział 1: Pierwszy dzień szkoły

   Zespół Good to be Bad jest spóźniony już prawie pół godziny na pierwszą lekcję w pierwszy dzień szkoły. Biegną w stronę sali, w której odbywają się zajęcia muzyczne.
   -A mówiłem żeby darować sobie tą kawę!- zawołał Philip.
   -Gdybyśmy darowali sobie kawę nie miałbyś siły teraz biegnąć!- odpowiedziała zgryźliwie Yvette, biegnąca na samym początku. Cała piątka po trzyminutowym biegu znalazła salę 124 i nie pukając weszła do sali gdzie odbywały się lekcje. Kilkanaście par oczu zwróciło się w ich kierunku, w tym świdrujący wzrok czterdziestoletniej kobiety, stojącej przed tablicą.
   -Eee, dzień dobry?- powiedziała niepewnie Lana przybierając niepewny uśmiech na twarz.
   -Dzień dobry, dzień dobry- westchnęła nauczycielka, odwracając się w stronę grupki przyjaciół i ignorując szepty klasy kontynuowała:
   -To wy jesteście tymi nowymi uczniami?- zapytała przyglądając się im.
   -We własnej osobie- powiedział Brian i dumnie wypiął pierś. Reszta zespołu poszła w jego ślady, przybierając przy tym śmieszne pozy i wywołując śmiech w całej klasie. Jedyną osobą, która się nie śmiała była nauczycielka.
   -Minęło trzy czwarte lekcji, a wy zjawiacie się dopiero teraz. To jest lekceważenie nauczyciela, kto śmie tak postępować?- odparła z pogardą i uniesioną głową.
   -My- zaśmiała się Yvette. Philip tylko wywrócił oczami na odpowiedź przyjaciółki, wiedząc iż będą mieli kłopoty. Wraz z dziewiętnastolatką zaśmiała się reszta towarzystwa, jak zwykle prócz nauczycielki.
   -Młoda panno! Jak śmiesz!- kobieta podniosła głos.
   -Normalnie- brunetka uśmiechnęła się niewinnie i razem z przyjaciółmi zajęła miejsca na końcu sali.
   -Nie wierzę- rudowłosa opiekunka westchnęła, jakby do siebie.- Pierwszy dzień szkoły, a wy już się spóźniliście. Mogę wiedzieć gdzie byliście?- jej świdrujący wzrok niebieskich oczu wędrował po piątce przyjaciół.
   -Na kawce byliśmy- odpowiedział Chris mrugając jednym okiem w stronę pytającej. Po klasie rozszedł się chichot, który pod wpływem niebieskich oczu wychowawczyni, próbował być stłumiony.
   -Ponieważ jesteście nowi daruję wam, ale nie myślcie sobie, że takie zachowanie zawsze ujdzie wam na sucho- powiedziała, szczególnie przyglądając się pannie Jonnoy.
   Nauczycielka wróciła na swoje poprzednie miejsce, przed tablicę i wzięła kredę do ręki, aby poprowadzić dalej lekcje. Jednak zanim ją przyłożyła do tablicy rozbrzmiał dzwonek, który na szczęście uczniów oznaczał koniec pierwszej lekcji.
   Następna lekcja miała być piętro niżej, w sali 17. Zajęcia taneczne.
   -Taneczne?- jęknął Brian.- Może się zrywamy?- zaproponował ożywionym tonem, przyglądając się przyjaciołom z nadzieją.
   -Nie ma mowy- zaprzeczyła Lana.- Ja idę, jak coś to spotkamy się przed salą, w której będzie
następna lekcja- dodała i zaczęła się oddalać od grupy. Dziewczyna pewnym krokiem przemierzała korytarz. Zainteresowani, a szczególnie męska grupa tej szkoły przyglądała jej się uważnie. Niektórzy oblizywali wargi na jej widok.
   -Nie ma mowy, idę z nią- powiedział lider zespołu i ruszył w kierunku dziewczyny.
   -Nie szalejcie za bardzo- Chris poruszył zabawnie brwiami.
   -Idę, bo jest pierwszy dzień szkoły i nie zamierzam opuścić lekcji- szatyn pokazał mu język i odwrócił się, wołając przyjaciółkę.
   -Jak dziecko- skomentowała Yvette. Razem z Brian'em i Chris'em ruszyła ku wyjściu szkoły, unikając nauczycieli. Dziewiętnastolatek objął ją ramieniem i w trójkę, roześmiani opuścili budynek.

   -A reszta zrezygnowała?- zapytała dziewczyna zerkając na przyjaciela. Oboje w końcu dotarli przed salę i usadowili się na parapecie, naprzeciwko wejścia.
   -Tak- odparł krótko chłopak. Siedzieli chwilę w ciszy, która wcale im nie przeszkadzała. Chłopak chciał już coś powiedzieć do przyjaciółki, ale przerwał mu dziewczęcy głos, który nie należał do jego towarzyszki:
   -Cześć- na wypowiedziane słowo oboje odwrócili się w stronę nieznajomej.- To wy jesteście tymi wyszczekanymi, nowymi uczniami?- szatynka uśmiechnęła się w stronę chłopaka, nie zwracając uwagi na obecność jego przyjaciółki.
   -Można tak powiedzieć- odpowiedziała zignorowana Lana.
   -Martha- niebieskooka wyciągnęła dłoń w kierunku Philip'a, który ją uścisnął i się przedstawił. Natomiast szatynka z kolorowymi pasemkami została przez nią zignorowana.
   -Lana- odparła ze sztucznym uśmiechem.
   -Oprowadzić cię po szkole?- nowopoznana dziewczyna zaproponowała swoją pomoc chłopakowi. Rooney zerknął kątem oka na swoją towarzyszkę, która aktualnie przyglądała się Marthcie z chęcią mordu.
   -Nie dziękuję- odparł patrząc na nową znajomą.
   -Jak to?- zapytała zdziwiona. Nikt jej nigdy nie odmawia, nie jest do tego przyzwyczajona, przecież wszyscy w tej szkole ją uwielbiają.
   -Normalnie- uśmiechnął się.- Być może nie zauważyłaś, ale jestem tutaj z kimś- powiedział surowiej, wywołując lekki uśmiech satysfakcji na twarzy Giergow. Martha prychnęła i spojrzała na Lanę z pogardą. Po chwili odeszła zostawiając dwójkę przyjaciół. Chłopak zaśmiał się na zachowanie dziewczyny aż w końcu wzrok skierował na basistkę.
   -Mogłeś iść jak chcesz- dziewczyna wzruszyła ramionami.
   -Nie żartuj sobie- odpowiedział.- Nie zostawię cię tutaj samej- puścił do dziewczyny oczko, uśmiechając się.- Swoją drogą, widziałem jak patrzysz na nią wściekła- dodał. Przyjaciółka tylko wywróciła oczami i wywołała tym śmiech szatyna.
   Do dzwonka zostało pięć minut, które spędzili razem śmiejąc się i wygłupiając. Zwrócili tym uwagę kilku innych uczniów, ale szczerze mieli to gdzieś.

   -Co ty taka wściekła?- zapytał Sam na widok przyjaciółki.
   -Ci nowi- odpowiedziała i prychnęła.
   -Aaa, ten zespół, tak?- spojrzał na dziewczynę, która kiwnęła twierdząco głową.- Chodzą pogłoski, że są bardzo dobrzy- dodał od siebie. Martha zmierzyła go przymrużonymi oczami i wyciągnęła ze swojej szafki książki potrzebne na następną lekcję.
   -Nie lubię ich- wyznała prosto z mostu.
   -Nawet z nimi nie rozmawiałaś- powiedział szatyn.
   -Dla twojej wiadomości na poprzedniej przerwie rozmawiałam z Philip'em, członkiem tego zespołu- odpowiedziała zgryźliwie.- Był z tą... Laną? Jakoś tak- wzruszyła ramionami.
   -I dlaczego tak ich nie lubisz?- Ordith uniósł jedną brew.
   -Ponieważ on mnie olał!- warknęła i zatrzasnęła swoją fioletową szafkę z takim hukiem, że kilka przechodzących uczniów spojrzało w ich stronę.- Wyobrażasz to sobie?- prychnęła nadąsana.
   -O czym rozmawiacie?- do dwójki przyjaciół podeszła Vanessa.
   -O tych nowych- odpowiedziała szatynka.
   -Martha ich nie lubi- wyjaśnił konkretniej Sam.
   -Całego zespołu nie poznałam, ale już nie lubię tej całej Lany- poprawiła.- Ten Philip jest całkiem, całkiem- uśmiechnęła się delikatnie.
   -Muszę iść, do zobaczenia później- szatyn pożegnał się z dziewczynami i ruszył w kierunku sali matematycznej. Pod salą spotkał swojego przyjaciela.
   -Siema- przywitał się blondyn, a Sam przybił mu piątkę.- Co ty taki naburmuszony?- zapytał mrużąc oczy.
   -Marthcie podoba się ten nowy- odpowiedział obojętnie.
   -Stary, ciągle nie dałeś sobie z nią spokoju?- Eliot spojrzał na niego spode łba.
   -Dobrze wiesz, że strasznie mi się podoba, a ten zasrany Philip wszystko psuje- splunął.
   -Aaa, tak kojarzę go- blondyn kiwnął głową.- Był dzisiaj na zajęciach tanecznych z jeszcze jedną z tego zespołu, Laną- dodał.- Poza tym wydaje mi się, że on jest z tą laską, więc Martha nie ma szans- uśmiechnął się, dając tym samym nadzieję przyjacielowi.

   -Laynaia!- krzyknęła nauczycielka.
   -Słucham?- Lana odparła spokojnie patrząc się poważnym wzrokiem w stronę nauczyciela.
   -To, że to jest twój pierwszy dzień w szkole nie znaczy, że masz prawo się tak zachowywać- odpowiedział surowo.
   -Ehe- odparła z uśmiechem.
   -Widzę, że to do ciebie nie dociera- usiadł przy biurku.
   -Ehe- kiwnęła głową na jego wypowiedź.
   -Powiesz coś więcej?- zapytał poddenerwowany pan Shoock.
   -Ehe- odpowiedziała wywołując tym śmiech wszystkich obecnych w klasie.
   -Ja ci nie odpuszczę, więc zostajesz dzisiaj po lekcjach- powiedział, uciszając uczniów.
   -Za co?!- dziewczyna uniosła lekko głos.
   -Za tego tampona nasączonego czerwonym barwnikiem, którego podłożyłaś mi na fotel- odpowiedział.
   -Skąd pan wie, że to barwnik?- dziewczyna poruszyła zabawnie brwiami wywołując kolejna salwe śmiechu.
  -Skończ, bo dodam ci kolejną godzinę po lekcjach- Shoock przybrał poważniejszy ton głosu.
   -Spoko- dziewczyna puściła mu oczko.
   -Nie pogarszaj swojej sytuacji- Philip szepnął szatynce do ucha.
   -Nie martw się o mnie mój drogi- przyjaciółka poklepała go dłonią na ramieniu, a następnie położyła na nim głowę.


   -Wracamy dziś jeszcze do szkoły?- Chris upił łyka wody.
   -Po co?- Yvette na niego spojrzała uśmiechnięta.
   -W sumie racja- blondyn przyznał jej rację.- Dajmy trochę naszym gołąbkom prywatności- dodał.
   -Nie wiem co wy od nich chcecie- Brian wzruszył ramionami.- To tak jakby stwierdzić, że ty i Yvette jesteście razem- wskazał na nich.
   -Umywam ręce- Wenth zrezygnował.
   -Twierdzisz, że jestem złym materiałem na dziewczynę?- brunetka spojrzała na niego poważnie.
   -W co ja się wkopałem- mruknął dwudziestolatek.
   -Pytałam się o coś- powiedziała surowo Jonnoy.
   -Gdzieżby, jesteś idealnym materiałem na dziewczynę- Chris uśmiechnął się, ukazując białe zęby.

__________________________________
Witam Was na moim nowym blogu :)
Być może są tu moi dawni czytelnicy, których bezgranicznie uwielbiam,
ale mam nadzieję, że są też nowi.
Liczę, że podoba Wam się początek tego opowiadania i zostaniecie ze mną do końca.
Cieszę się, że pomaga mi moja wspaniała Klaudia :)


18.01.2015

Prolog

Zwyczajna rodzina.
Zwyczajni ludzie.
Zwyczajny sposób wychowania.
Zwyczajne dzieciństwo.
Zwyczajne życie.
Zwyczajna zmiana.
Zwyczajne tajemnice.
Zwyczajny charakter.
Zwyczajny pogląd na świat.
Zwyczajna dziewczyna.
To tylko pozory.
Nic bardziej mylnego.
 ''Ona od zawsze była inna. Od zawsze mówiła, że wtapia się w tłum i jest zwyczajną dziewczyną. Odpycha od siebie ludzi, jest wredna, podła i taka tajemnicza. I z pewnością intrygująca. Na pewno nie tylko ja tak sądzę. Widać jak inni się za nią oglądają.  Pojawiła się w naszej szkole znikąd, nikt, oprócz ludzi z którymi się pojawiła nie wie gdzie mieszka i z kim. Wiadomo tyle, że nazywa się Yvette, ale jej znajomi mówią na nią Ines.
  Zawsze siedzi w ostatniej ławce. Zawsze znika na większą część przerwy. Co robi? Gdzie się podziewa? Czy kiedykolwiek ktoś oprócz jej paczki nawiąże z nią kontakt? Jaka ona jest na prawdę?
  Jedno wiadomo na pewno- jeśli ona jest zwykła to tylko niezwykle.''